Fragment „Siedem dni do zakochania” rozdział II

II

Co za miejsce…! Jak tu cudownie. Ciepło, słońce prześwituje przez gałęzie zielonych drzew. Ile tu motyli?! Obsiadły całe drzewo. Takie niebieskie… Jakby chabrowe. Niesamowite! Ile ich tu może być? Pan Mario je przestraszył. Lecą w koło mnie i nade mną… Co za widok! Piękne! Jakie one duże! A te kolory! Wzruszyłam się… Ile ich jest…? Są takie cudowne! Lecą w górę. W korony drzew. Zaraz ich nie będzie… Och! Jakie one piękne… A! Usiadł mi na nosie! Jaki śliczny! Jeszcze piękniejszy… O! Odleciał! Wszystkie odleciały. Już ich nie ma. Taka szkoda… Przez chwile było jak w bajce. Chyba sobie przycupnę. Co za emocje! W życiu nie czułam się tak lekko… Jest wspaniale. Pan Mario dziwnie się uśmiecha. Może nie widział jeszcze dziewczyny wirującej w oceanie motyli. Ładnie się uśmiechasz! Jakie komplementy. Niech częściej powoduje takie sytuacje, to wtedy będę się uśmiechać cały czas. Osobiście nie przeszkadza mi, że jestem czasami poważna. No nic… Idziemy.

Tyle tu roślin. A te monumentalne drzewa! A te liany! Brakuje tylko Tarzana skaczącego po drzewach. Pan Mario śmieje się z moich fantazji… Ja przynajmniej mam wyobraźnie. Idziemy już tak długo, a rzeki jeszcze nie widać. Przynajmniej nie słychać już wyjców. Znów widziałam pekari. I prawie zdeptałam boa. Ja to mam szczęście… Mój przewodnik śmieje się ze mnie, że chyba mi życie niemiłe. Zaczynam go denerwować. Hihi!  Nie mów do mnie na pan!  Zabawne… Jaki przewrażliwiony! Haha! No i dobra, to po imieniu. Obudził się. Wymiana uprzejmości w środku tropikalnego lasu po dwóch dniach znajomości. Co mu przeszkadza pan? On mówi do mnie panno Joanno. Ale cóż… Niech mu będzie. Miło mi ponownie! Chodźmy dalej. Tylko ostrożnie. Konary, korzenie tworzą coraz więcej mniejszych i większych jam i pagórków. Przewodnik ma zabawę… Jemu łatwiej się poruszać. A ja muszę się wspinać. W górę i w dół! I tak cały czas. Po co jeździć w góry… Tu rozrywka jest podwójna… Hm. Te drzewa tworzą takie kombinacje. A to? Jakie stare. Chyba uschło? Jest w nim tyle dziur, a na nim tyle lian. Mrówek jest jeszcze więcej, na żadnym drzewie nie widziałam ich tak dużo. Mario powiedział, że są bardzo jadowite. Niektóre ciekawostki mógłby zachować dla siebie. Te mrówki mogłyby objeść martwego człowieka w godzinę. I podobno są smaczne… Raz go jedna ugryzła. I to w język! Podobno cały spuchł i nie mógł mówić przez trzy dni. Straszne, choć też i zabawne. Na pewno męczące. Nie mówić tyle czasu… Nie mogłabym tak.

Mam nadzieję, że podobał się Wam ten fragment 🙂 Prace nad książką wciąż trwają, ale nie martwcie się 🙂 Już niedługo będzie dostępna. Ogrom spraw trochę zwalnia tempo prac, jednak nie poddaje się 🙂 Szczególnie, że coraz więcej osób wypytuje mnie o te książkę 🙂 Wiele osób jest bardzo ciekawych jak będzie wyglądała książka „Siedem dni do zakochania” 🙂 Ale nie tylko… 😉 Grono osób łasych na tę intrygującą opowieść wzrasta i to mnie bardzo cieszy 🙂 Mam nadzieję, że i Wy czekacie na książkę ❤

Dziękuję za to, że jesteście 🙂

Pozdrawiam

Kmacisia ❤