Nastała ciemna noc. Gdyby nie biały księżyc i ogrom jaśniejących gwiazd, to kompletnie nic nie byłoby widać. Wszędzie rozchodził się głośny dźwięk, wydawany przez grające na skrzypcach świerszcze. Tuż przed swoim małym domkiem, na małej, kwiecistej polance siedziała dziewczynka. Ubrana w zieloną sukienkę, brązowowłosa istotka wyglądała jak skrzat. Dziewczynka przypatrywała się gwiazdom. Ze zniecierpliwieniem czekała na tę spadającą. Tak bardzo chciała wypowiedzieć to życzenie. Tak bardzo pragnęła, by się spełniło. Jednak żadna ze złotych gwiazdek nie chciała spaść.

— Gdzie jesteś? — wyszeptała.

Minęło już tyle czasu, a tu nic. Dziewczynka spojrzała na zieloną i wyskubaną trawę.

— To też nie podziałało… — powiedziała smutno.

Zanim zapadła noc, spędziła cały dzień na szukaniu czterolistnej koniczyny, ale nic nie znalazła.

— Przecież coś musi zadziałać…! — wyszeptała zniesmaczona.

Życzenie było dla dziewczynki bardzo ważne. Wykorzystała już urodzinowe, ale nie podziałało. Koniczynki nie ma, a gwiazdki nie chcą spadać. Mała dziewczynka czuła się bezradna.

— Czas do domu Marysiu! — zawołała mama.

— Już idę mamo! — odpowiedziała.

Marysia wróciła do domu. Była bardzo smutna. Nie chciała nic zjeść, ani pić. Mama zmartwiła się bardzo i w końcu zapytała:

— Marysiu! Kochanie. Co się stało?

— Mamo… Wypróbowałam już wszystko. A życzenie się nie spełniło… Ja tak bardzo tęsknie! – odpowiedziała z płaczem.

Mama także bardzo się wzruszyła. Posadziła córeczkę na kolanach i wyszeptała jej do ucha:

— Kiedy nic nie działa i nic mi się nie udaje, to proszę o pomoc Tatusia.

Marysia bardzo się zdziwiła.

— Mamusiu! Przecież twój tatuś mieszka daleko stąd! Jak z nim rozmawiasz?

Mama zaśmiała się i odpowiedziała:

— Nie proszę o pomoc tego tatusia, tylko tego Tatusia, który jest w niebie.

Dziewczynka nie wiedziała co ma powiedzieć. W końcu zapytała:

— I to działa?

— Tak. — odpowiedziała mama.

To wystarczyło. Marysia ucałowała mamę i pobiegła do swojego pokoju. Wskoczyła na łóżko. Poprawiła poduszkę i oparła się o nią, a potem powiedziała na głos:

— Tatusiu w niebie! Jeśli naprawdę jesteś, to spełnij moje marzenie, bo nic nie działa. Chociaż Ty mógłbyś działać. Proszę!

Zaraz po tych słowach Marysia zasnęła.

Minęło kilka dni. I nic się nie wydarzyło. Słońce wschodziło i zachodziło. Deszcz padał, wiatr wiał. Działo się wiele, lecz życzenie dalej się nie spełniło. Dziewczynka postanowiła, że powie mamie prawdę o Tatusiu z nieba. Weszła do domu i w drzwiach od razu zawołała:

— Mamusiu! Gdzie ty jesteś? Tatuś chyba się popsuł…

Mama wyszła z kuchni. Podeszła do Marysii i przytuliła ją.

— Jak to? Popsuł się? — zapytała mama.

— Tatuś z nieba popsuł sie i nie działa. Chyba trzeba go naprawić… — odpowiedziała dziewczynka, po czym dodała:

— Przecież mówiłaś, że działa… A jeżeli on nie działa, to już nic mi nie pomoże…

Mama spojrzała czule na zapłakaną twarzyczkę córeczki. Przytuliła ją jeszcze mocniej niż wcześniej.

— Nie martw się. Czasami potrzeba trochę czasu. — wyszeptała do ucha Marysii.

Nagle, ktoś zapukał do drzwi. Mama otworzyła. Do domu wszedł żołnierz. Na jego widok dziewczynka poderwała się z miejsca i ze łzami w oczach i radością krzyknęła:

— Tata!