Poranne słońce wschodziło nad Wielkim Morzem. Chłodna bryza otulała nabrzeżnych gości. Nadmorskie ptaki wyruszyły na żer. Tylko Wojtek siedział na złotym piasku oparty o skrzydło Smoka. Dzień zapowiadał się pięknie, lecz przyjaciele trwali w bezruchu na plaży. Byli bardzo smutni. Szczególnie Wojtuś zmarniał na twarzy. Wykonał pierwsze zadanie i cieszył się z tego powodu ogromnie, jednak nie wiedział jak wykonać drugie. Zanim świt nastał, upolował sobie kilka rybek, małych i dużych. Jedne leżały na drwach w ognisku, a inne obok czekały na upieczenie. Młodzian wstał, wyciągnął ryby i zaczął jeść. Kiedy kończył zauważył w oddali ogromne czerwone ptaki. Przez chwilę zastanawiał się co to za stworzenia. Nie były to zwykłe ptaki. Wojtek przyjrzał się lepiej i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Były to ogromne, ogniste feniksy. Złapał, więc prędko większą rybę i zaczął nią wymachiwać w górze. Nim się obejrzał wielkie, złote szpony wyrwały mu rybę i zniknęły. To było niesamowite przeżycie dla Wojtka. Smok patrzył jednak z niepokojem, nigdy nie widział żadnego feniksa. Wojtek nie zwracał uwagi na zachowanie smoka i groźne pomruki. Wziął kolejną rybę i znów uniósł ją wysoko. Ponownie pojawiły się złote szpony, wyrwały rybę i zniknęły. I taka sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. W końcu wielki ptak stanął przed potężnym chłopem. Feniks był dwa razy większy od Wojtka. Smok przygotował się do ataku, lecz ptaszysko zamiast rzucić się na młodziana zaczęło przymilać się do niego w poszukiwaniu ryb. Wielki smok zdziwił się, ale i uspokoił. Natomiast jego przyjaciel próbował wytłumaczyć feniksowi, że ryb już nie ma. W tym momencie ognisty ptak poderwał się i złapał w swoje szpony Wojtka. Wzbił się wysoko w górę, a potem poleciał w stronę innych feniksów. Smok spojrzał tylko, ale nie ruszył się z miejsca, jakby w ogóle nie widział, w tym zagrożenia. Feniks za to leciał dalej, aż w końcu puścił Wojtka do morza. W wodzie obległy go urodziwe syreny. I zaczęły mówić do nieznajomego:
– Co za piękny przybysz! Czyżbyś zaskarbił sobie przyjaźń naszego ognistego pupila?
Wojtek nie wiedział co się dzieje. Przez chwilę nawet się bał. W końcu ledwo utrzymując się na wodzie odparł:
– Piękne syreny! Co się dzieje? Dlaczego wrzucił mnie tu ten ptak?
Syrenki zachichotały. Złapały tonącego młodziana za ręce, by nie poszedł na dno i wytłumaczyły mu, dlaczego feniks go do nich przyniósł:
– Młodzieńcze! Jesteś bardzo wyjątkowy skoro nasz płonący przyjaciel cię tu przyniósł. Widziałyśmy jak go karmisz na plaży. To wymagało odwagi. Zazwyczaj ludzie uciekają przed feniksami. Ty jednak się nie uląkłeś. Feniksy dają się ujarzmić tylko gorącym i odważnym sercom, takim jak ich serca. Dlatego cię tu przyniósł. Chciał pochwalić się nowym przyjaciel.
Wojtkowi ulżyło, że nie stanie się chrupiącą kolacją dla wielkich, czerwonych ptaszysk. Kiedy się uspokoił od razu przypomniał sobie o zadaniu króla. Znów się zasmucił. Jak tylko syrenki zauważyły, że uśmiech znikł z twarzy Wojtka od razu zapytały:
– Czemu się smucisz chłopcze?
On tylko się zaśmiał i odpowiedział:
– Mam na imię Wojtek, nie chłopiec. Smutno mi, ponieważ mam do wykonania niemożliwe zadanie. Mój król obiecał mi rękę swojej córki, lecz muszę wykonać dla niego trzy zadania. Pierwsze już wykonałem. Teraz czeka mnie drugie i nie wiem jak je wykonać.
Morskie panny zainteresowały się Wojtkiem i dopytywały o zadanie, z którym nie może sobie poradzić. On zaś opowiedział:
– Muszę udać się do legendarnego króla Harpunina. Odgadnąć jego zagadkę i jako dowód wykonania zadania mam przynieść mojemu królowi mapę Wielkiego Morza.
Syrenki zdumiały się. Król Zielonej Doliny chciał, aby śmiałek odebrał im największy skarb. Zasmuciły się i one. Nie wiedziały co odpowiedzieć Wojtkowi, aż w końcu jedna zapytała:
– A jakie było twoje pierwsze zadanie?
Wskazał im, więc w stronę plaży i powiedział:
– Tam na plaży leży wielki, czarny i przerażający smok. Król mój kazał ujarzmić go, przylecieć na nim do zamku oraz zapanować nad nim. Jednak ja tego nie zrobiłem. Pomogłem mu, gdy był ranny i zostaliśmy przyjaciółmi. Z wdzięczności za pomoc smok poleciał ze mną, a król kazał wykonać kolejne zadanie.
Syrenki były zaskoczone i pełne podziwu. Przyjaźniły się z feniksami, lecz smoków się bały. Nie mogły uwierzyć, że Wojtek jest tak bardzo szlachetny i odważny. Dlatego też postanowiły, że mu pomogą i zabiorą do króla Harpunina. Jednak nie umiał on oddychać pod wodą. Wtedy jedna z syren popłynęła na dno i zerwała pewien wodorost. Kazała zjeść go Wojtkowi. Zaraz też wszystkie razem złapały go za ręce i pociągnęły za sobą w głębiny. Próbował on wstrzymać oddech, a kiedy już nie mógł, otworzył usta i ku jego zaskoczeniu, mógł oddychać. Płynęli tak jakiś czas. W końcu słońce zniknęło, a przed nimi pojawiły się ogromne fioletowe skały. W momencie, gdy zbliżyli się do nich, skały, jakby się otworzyły i mogli płynąć dalej. Za skałami oczom Wojtka ukazał się niezwykły widok. Woda była przejrzysta jak nigdzie indziej. Rosły tam ogromne kolorowe i mieniące się jak tęcza rafy koralowe. Wszędzie pływały syreny i syreni oraz ssaki morskie. Na końcu tej przeogromnej i pięknej rafy wznosił się pałac. Większy był od zamku króla Augustusa. Cały zrobiony był z muszli, masy perłowej i pięknych kamieni podobnych do marmuru. Syrenki wprowadziły do środka Wojtka i przedstawiły swojemu królowi. Opowiedziały mu o nim, o jego zadaniu, o feniksie, o smoku i szlachetnych sercu. Król Harpunin lubił wyzwania. Zaprosił, więc Wojtka do sali tronowej i tam posadził go na czerwonym fotelu z gąbki morskiej. Cały czas uśmiechał się zadziornie do swojego gościa, aż w końcu przemówił:
– Drogi gościu! Moje urocze dwórki opowiedziały mi o tobie. Opowiedziały także o twoim zadaniu. Zaciekawiło mnie to. Zapewne wiesz, że uwielbiam zadawać trudne zagadki. Mój najcenniejszy skarb nie jest wart jednak jednej. Jeśli chcesz otrzymać w nagrodę moją bezcenną mapę, to będziesz musiał odpowiedzieć na trzy. Zgadzasz się?
Wojtek zamyślił się chwilę. Podobno zagadki tego króla były bardzo trudne, a teraz miał odpowiedzieć, aż na trzy. Jednak dotarł na dno morza i nie tonął, oddychał pod wodą. To wszystko niemożliwe, a jednak udało się tu dotrzeć. Dlatego wstał wreszcie, wyprostował się i odparł:
– Królu! Zgoda! Czekam na twoje zagadki!
Harpunin ucieszył się bardzo. I kazał Wojtkowi uważnie słuchać. Na odpowiedź miał kilka minut. I zaczął tak mówić król pierwszą zagadkę:
– Rytm dnia wyznacza i życie na ziemi. Gdy się pojawia, morze złotem się mieni.
Wojtek zbladł. Nie miał pojęcia co to może być. Harpunin odwrócił klepsydrę i dał Wojtkowi pięć minut. A ten myślał. Co to takiego może być? Rytm dnia wyznacza, a morze złotem się mieni. I jakby coś uderzyło Wojtka:
– Wiem, wiem! – wykrzyczał. – Słońce!
Harpunin, aż wstał i chciał wiedzieć, jak jego gość, to odgadł. Ten jednak poprosił o kolejną zagadkę. Chciał szybko zakończyć, to zadanie. I tak władca Wielkiego Morza przeszedł do kolejnego pytania:
– Głód w nim drzemie przeogromny. Lęk też wzbudza w wodzie, ale nie na lądzie.
Co to mogło być? Młodzian miał odpowiedź na końcu języka. Już o czymś takim słyszał, kiedy płynął do kraju króla Zamorza. Głód przeogromny i wzbudza w wodzie lęk. Wojtek był już pewny. Bestia z zagadki zaatakowała statek, którym płynął do Zamorza. I w końcu odrzekł:
– Królu drogi! Już wiem! To rekin!
Król Harpunin, aż się zaczerwienił ze złości. Już nie pytał jak jego gość odgadł zagadkę, lecz od razu zadał następną:
– Jest niezmiernie blady, ale przy tym świeci. Pojawia się często, lecz zazwyczaj w części.
Król patrzył ze zniecierpliwieniem na przybysza. Nie chciał oddawać mapy. Jednak gdyby jego gość odgadł trzecią zagadkę, musiałby dotrzymać słowa. Myślał na początku, że Wojtkowi się nie uda. Ten zaś zaśmiał się głośno i z radością spojrzał na Harpunina, po czym rzekł:
– Królu! Wydawało mi się, że ta zagadka będzie najtrudniejsza, lecz dla mnie była najprostsza. To po prostu księżyc.
Władca Wielkiego Morza zbladł. Człowiek odgadł jego zagadki, to było niemożliwe. Słowo się rzekło, więc wstał król ze swego tronu i zabrał Wojtka ze sobą. Szli długo krętymi schodami w dół. Wreszcie znaleźli się w ciemnych lochach. Władca tych lochów wyjął klucz i otworzył kamienne drzwi. Za nimi na okrągłym stole leżała cała biała i mieniąca się mapa. Zrobiona była z pereł. Nie była jednak tak wielka. Zmieściła się Wojtkowi na obu dłoniach. Młodzieniec podziękował i wraz z syrenami opuścił królestwo Harpunina. Tak minęły też Wojtkowi dwa dni. Pożegnał się on z syrenami i bardzo podziękował, a potem feniks złapał go ponownie w swoje szpony i odstawił na plażę. Smok dalej tam na niego czekał. Nawet zaczął się niepokoić, kiedy jego przyjaciel nie wracał. Ucieszył się też, kiedy go zobaczył. Młodzian i z nim się pożegnał. Prosił tylko smok, aby w razie potrzeby go zawołał, a on usłyszy i przybędzie. I tak odleciał nieposkromiony, skrzydlaty olbrzym. Wojtek czuł się zmęczony, lecz jak najszybciej chciał wrócić na zamek. Nie wiedział jednak jak. Usiadł sobie i znów zaczął rozmyślać. I nagle feniks poderwał się do góry, złapał Wojtka w swoje szpony i zarzucił nim do góry. Ten przeraził się bardzo i zaczął krzyczeć. Myślał, że zaraz spadnie i uderzy o ziemię. Feniks jednak podleciał pod niego i zabrał go na swój grzbiet. Czerwony ptak płonął i młodzian myślał, że się spali. Ogień feniksa jednak go nie parzył. Z radości Wojtek razem ze swym podniebnym rumakiem zaczęli wirować wśród chmur. Słońce właśnie wschodziło i trzeci dzień się rozpoczynał. Miał jeszcze śmiałek kilka dni, lecz skoro dopełnił zadania, gdy ujrzał słońce wyruszał na feniksie w stronę zamku. I tak lecieli. Mijali miasta i wsie. W końcu dotarli na zamek. Dworzanie, którzy zauważyli przybyłych szybko zawołali króla i księżniczkę. I gdy ten wyszedł na balkon, to mało z niego nie spadł. Księżniczka także była ogromnie zaskoczona. To co zobaczyli przeszło ich wszelkie oczekiwania. Zwykły syn chłopa trzymał w ręku perłową mapę króla Harpunina i w dodatku siedział na grzbiecie ogromnego feniksa. Żar bił od wielkiego ptaszyska. Przerażeni dworzanie skryli się do zamku. Wojtek zszedł z grzbietu nowego przyjaciela. I pokazał wszystkim mapę. Była piękna i jaśniała w świetle słonecznym. Rozkazał, aby jeden z dworzan wziął od śmiałka mapę i zaniósł ją do sali tronowej. Król Augustus nie wytrzymał i zapytał:
– Jak ci się to udało? To przecież było niemożliwe! A ten feniks?! Jak ci się to wszystko udało?
Młodzian spojrzał na króla i z radością na ustach odrzekł:
– Królu mój! Bałem się, że nie podołam. Udało mi się jednak zaprzyjaźnić z tym niezwykłym ptakiem oraz z syrenami. To one zaprowadziły mnie do króla Harpunina. Odgadłem jego zagadki, a on jako nagrodę podarował mi mapę.
Król Augustus poczerwieniał. Wojtek stał się dla niego zagrożeniem. Bał się, że uda mu się wykonać ostanie zadanie. W końcu miał feniksa i mógł na nim polecieć na wielką górę, gdzie dostać mógł się tylko ptak. Pomimo obaw wyprawił król ucztę. Księżniczka znów tańczyła ze swym śmiałkiem. Tak tańczyli i bawili się, aż do wieczora. Kiedy zabawa miała się ku końcowi, król przemówił do Wojtka:
– Jutro z samego rana możesz wyruszyć po kolejne zadanie, lecz nie możesz brać ze sobą feniksa.
Młodzian posmutniał. Miał nadzieję, że to właśnie feniks zabierze go nad Wielki wodospad po gwiezdny pył. Augustus śmiał się w duszy. Poddani pokochali śmiałka za jego odwagę i szlachetność, dlatego też znów oburzyli się na króla. Księżniczka Złocieńka trzymała swoimi delikatnymi rączkami dłonie narzeczonego. Patrzyła mu głęboko w oczy i płakała. Młodzian przytulił ją i powiedział:
– Nie martw się najdroższa! Dokonałem tylu rzeczy i tego także dokonam. Wszystko z miłości do ciebie.
Księżniczka odwróciła się w stronę balkonu, na którym stał jej ojciec i rzekła:
– Ojcze! Królu! Pozwól mi, abym towarzyszyła Wojtkowi w jego ostatnim zadaniu. Nawet jeśli mu się nie uda, chcę przy nim być.
Król zezłościł. Wiedział, że jeżeli jego córka raz opuści mury, to już do nich nie wróci. I z rozgniewaną miną zabronił jej, a potem kazał wracać do zamku. Złocieńka była posłuszna ojcu i wróciła. Bardzo jednak była smutna i płakała całą noc. Wojtek przysiągł królowi, że wróci i wykona zadanie. Nawet jeśli ma wyruszyć bez feniksa. Król jednak na oczach poddanych drwił z niego. Chciał zostać młodzieniec do końca zabawy, lecz przykro mu się zrobiło przez króla. Tak też wsiadł na feniksa i odleciał z nim do swego domu. Tam też usiadł w oknie i patrzył w gwiazdy. Szukał w nich twarzy księżniczki. Ona także ze łzami w oczach patrzyła w nocne niebo. Szukała tam pocieszenia. Myślała o swoim narzeczonym. Pokochała jego szlachetne serce i tylko czekała, kiedy znów będzie mogła poczuć gorące bicie jego serca.
czekam na więcej z niecierpliwością 😊
Zagadki najlepsze 👍
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się bardzo 🙂 Kolejne części już wkrótce 😉
PolubieniePolubienie
Ładnie piszesz ☺
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki 🙂 Niedługo będzie więcej 🙂
PolubieniePolubienie
Znajdę czas aby poznać Twoje opowiesci od początku ☺może? Napewno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się bardzo 🙂 Myślę, że się nie zawiedziesz 😉
PolubieniePolubienie
Ja też 😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😀
PolubieniePolubienie
Super fajne!!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super! Dziękuję 🙂
PolubieniePolubienie