Dziś prezentuje tort trochę inny niż dotychczas. Tort ten jest mianowicie budyniowy. Pozwoliłam sobie tym razem na trzy różne smaki w jednym torcie na jednym blacie. Nie dawno oglądałam filmik z tortem gdzie oprócz kremu do środka były jeszcze dodane prażone jabłka. Pomyślałam czemu by nie spróbować? Jednak tym razem zamieniłam krem śmietankowy na budyniowy. Ten krem budyniowy, to taki jakiego używa się na przykład do napoleonki lub karpatki. Wokół brzegów blatu położyłam sam krem budyniowy, w mniejszym okręgu położyłam budyniowy krem z dużą ilością wiórek kokosowych, a na sam środek owoce. Nie użyłam prażonych jabłek, ale natomiast udusiłam mrożone owoce leśne z dużą ilością trzcinowego cukru żelującego oraz odrobiną cukru waniliowego. Dżemik sam w sobie dość kwaśny idealnie kontrastował z budyniem i wiórkami kokosowymi.

Całość obłożyłam kremem budyniowym. I tak naprawdę zastanawiałam się nad przyozdobieniem tortu. Zresztą nie tylko to było moim dylematem. Za każdym razem nasączam biszkopt do tortu i nie byłam pewna czym go tak naprawdę nasączyć. Koniec końców stwierdziłam, że najlepszy tym razem będzie bez nasączania. Nie pomyliłam się. Budyń zrobił swoje i biszkopt nie był suchy. Wracając do ozdób. Myślałam czy i tym razem przygotować ozdoby z czekolady lub z masy cukrowej. Tak wyszło, że akurat tego dnia miałam lekkiego lenia i po prostu mi się nie chciało. Nie wyszło to jednak na złe. Postanowiłam, że ozdobię tort dżemem, który wcześniej przygotowałam.

Na brzegach tortu położyłam po łyżeczce dżemu i to taką ilość by ten spływał z tortu jak czekolada. Łyżeczkę dżemu położyłam także na sam środek. Dodatkowo na uprzednio położony dżem kładłam także po łyżeczce kremu kokosowego. Można by nazwać ten stan rzeczy artystycznym nieładem. Na tym jednak nie skończyłam. Do owoców brakowało mi czekolady, ale nie lejącej się strumieniami. Przygotowałam kratki z czekolady. Niestety nie są to tak idealne kratki, gdyż robiłam je po raz pierwszy. Po schłodzeniu kratek okazało się także, że czekolada mleczna jest do tego typu ozdób po prostu za miękka (dużo lepsza byłaby gorzka) i nie wszystkie kratki chciały w całości odchodzić od papieru do pieczenia. Kilka dało radę uratować. Efekt mnie zadowolił. Mam nadzieję, że i wam się spodoba 🙂