Łazienka zaparowała, gdy chłopak otworzył drzwi, dosłownie buchnęła z niej para. Osuszył się, ubrał w koszulę i dżinsy, wystylizował włosy, po czym usiadł na sofie w małym saloniku. Przez dłuższą chwilę przewracał telefon w dłoniach, jakby próbował się do czegoś zmusić. Wstał i zaczął krążyć dookoła małej, okrągłej ławy.
– Kurde! – powiedział pod nosem.
Usiadł z powrotem i napisał wiadomość.
„Co powiesz na kawę?”
Ze zniecierpliwieniem oczekiwał na odpowiedź. Po dosłownie dwóch minutach usłyszał brzdęk w telefonie, jeden za drugim.
„Czemu nie”
„Gdzie?”
Konrad podskoczył żywo i od razu odpisał:
„Pod Tyglem”
„Za 20 minut?”
Znów usiadł i przygryzł wargi. Nerwowo spoglądał na telefon.
„Ok”
Chłopak uśmiechnął się zwycięsko. Obejrzał się w lustrze i poszedł do samochodu. Ustawił muzykę motywującą do treningu i pojechał. Mijał kolejne ulice, ironiczny uśmiech narastał na jego twarzy, aż zatrzymał się przy kwiaciarni.
– Dzień dobry! – zawołał w pustą przestrzeń.
– Już zamknięte! – florysta wychylił się zza zaplecza.
– Tylko jeden kwiatek. – odpowiedział prosząco Konrad.
– Chłopcze! Daj mi jakiś powód, żebym potraktował cię inaczej niż wszystkich po godzinie osiemnastej.
– Mam randkę. Pierwszą. Nie chcę tego zepsuć…
– Dobra, młody. Co ci trzeba?
– Coś dla ładnej, wrażliwej dziewczyny.
Kwiaciarz uśmiechnął się pod nosem, spojrzał na chłopaka i podszedł do herbacianych róż.
– No, nie wiem.
– Ale ja wiem.
Konrad uśmiechnął się, zapłacił i wrócił z prezentem do samochodu. Położył różę owiniętą złotą wstążką i pojechał na spotkanie. Minęło kilka kolejnych minut, nim pojawił się w popularnej w mieście kawiarni. Zajął miejsce na zewnątrz pod parasolem i czekał na koleżankę. Po jakiejś minucie zjawiła się Kasia. Chłopak wstał, przywitał się z koleżanką buziakiem w policzek.
– Wejdziemy?
– Jasne. -uśmiechnęła się.
– Zaraz do ciebie dołączę.
Konrad zmieszał się i wrócił do samochodu. Dziewczyna weszła do środka, minęła sporą salę ze stolikami i sofami. Przyglądała się przy tym dobrze znanemu wnętrzu. Weszła po schodach na górę, wzięła menu i usiadła przy oknie. Po chwili zza ściany wychyliła się kelnerka, jednak inna niż rano.
– Dzień dobry! Coś podać?
– Za chwilkę. Czekam na kogoś.
Kelnerka odeszła, a ona przyglądała się karcie dań, kaw i innych przekąsek. Chętnie po raz kolejny wzięłaby latte, w końcu to jej ulubiona kawa. Nowe smaki, jednak czekały, by je odkryć.
– To dla ciebie. No wiesz, na osłodę gorzkiego przyjęcia.
Kasia podniosła głowę znad karty i zobaczyła piękną, herbacianą różę. Od razu się uśmiechnęła.
– Dziękuję.
Chłopak usiadł naprzeciw niej. Zabrał menu, a w zamian włożył w jej dłonie podarunek.
– Coś wybrałaś?
– Jeszcze nie.
– A co lubisz?
– Latte.
– Więc latte.
Kelnerka przyjęła zamówienie na kawę i ciasto. W oczekiwaniu na deser Kasia rozpoczęła rozmowę.
– To jak ci idzie?
– Gdzie? – zapytał zdezorientowany Konrad.
– W klubie. W boksie.
– Całkiem nieźle. Trenuje dzieciaki i sam walczę. – uśmiechnął się triumfalnie.
– Fajnie.
– A ty?
– Piszę, a inni to wydają. – zaśmiała się.
– Fajnie.
– Za kilka dni mam spotkanie autorskie.
– Tak? – zainteresował się Konrad.
– Tutaj.
– Wow!
W tym momencie kelnerka podała kawę i ciasto. Jabłecznik i sernik na czekoladowym spodzie. Jednak nawet to nie przerwało rozmowy. Oboje zanurzyli się wciąg wnikliwych pytań o sobie. Deser był tylko dodatkiem umilającym spotkanie. Od pracy po pasję. Rozmowa trwała.
– A co robisz jutro?
– Jadę do dziadków na cały dzień.
– Gdzie? Może cię zawiozę?
– Będzie mi miło.
Rozmowa trwała, gdy jeden deser się skończył, zamówili kolejny i tak, aż zapał zmrok.
Za oknem nie można było nic dostrzec, natomiast wewnątrz kawiarni lampy i żyrandole świeciły niczym słońce za dnia. Drewniane stoliki przyozdobione kraciastą serwetą, owalnym pojemnikiem z białymi serwetkami, białymi świecami i kartą napojów, wyglądały dość uroczo w tym świetle. Do tego bluszcze na ścianach, chropowate ściany i kolekcje butelek po alkoholach wszelkiej maści umieszczone na półkach pod sufitem. To wszystko i jeszcze muzyka pop tworzyło specyficzny, aczkolwiek przyjemny klimat. Pomimo późnej godziny kawiarnia wciąż była otwarta. Gale boksu i mecze ściągały rzesze fanów do uwielbianej przez okolicznych mieszkańców kawiarni. Miejsce to dosłownie tętniło życiem po zmroku. Nie wszyscy mieli jednak czas na takie uciechy…
– Czas na mnie. – powiedziała Kasia po raz trzeci.
– Na dole zaczyna się mecz!
– Nie! Nie!
– No co ty?
– Było naprawdę miło. Fajnie było się spotkać, ale muszę lecieć.
– No dobra. Twoja strata. – próbował jeszcze żartować Konrad.
Kasia poprawiła dłonią włosy, wzięła torebkę i wstała. Przy każdym spojrzeniu obdarzała Konrada szczerym uśmiechem.
-Dzięki. – uśmiechnęła się ponownie.
– A róża? – zapytał z udawaną pretensją Konrad.
– Jak mogłabym zapomnieć? – zażartowała Kasia.
Konrad odprowadził ją na zewnątrz. Zeszli po schodach i przecisnęli się przez tłum mężczyzn i niewielką grupę kobiet, które zajmowały miejsca przed meczem. W sali na parterze znajdował się duży telewizor i to na nim, goście oglądali wszystkie interesujące ich wydarzenia. Wieczór się ochłodził. Kasia po przekroczeniu drzwi wyjściowych kawiarni zadrżała.
– Zimno ci?
– Trochę się ochłodziło.
– Odwieźć cię?
Kasia popatrzyła przed siebie i zanim zdążyła coś odpowiedzieć, Konrad otworzył jej drzwi od samochodu i puścił do niej oczko.
– Wsiadaj.
Dziewczyna wsiadła. W samochodzie było ciepło, przez kilka godzin grzał się na słońcu. Zaraz za nią wsiadł Konrad i uśmiechnął się do niej. Kasia oparła się o wygodny, skórzany fotel i dyskretnie rozejrzała się po aucie. Było przestronne, wygodne i ciche. Po woli wyjechali z placu, na którym dopiero co spędzili kilka godzin. Na głównej drodze chłopak przyśpieszył, jakby chciał się popisać, a może pozbyć się niby lubianej koleżanki. Mijali kolejne skrzyżowania. Miasto nocą było piękne. Nawet, kiedy mijało się je, tak szybko. Po kilku minutach Konrad zatrzymał się pod motelem. Kasia wysiadła, a on zaraz za nią. Krok w krok, jak stróż.
– Dobry wieczór! – przywitał ich recepcjonista.
– Dobry wieczór! – odparła z uśmiechem Kasia.
– Mogę państwu w czymś pomóc?
– Mam już pokój. Dziękuję.
Weszła do windy, a Konrad za nią.
– A ty dokąd?
– Odprowadzam cię.
Znów puścił do niej oczko, oparł się o ścianę windy i patrzył w podłogę. Przez chwilę jechali w górę, aż zatrzymali się na drugim piętrze. Konrad szedł za nią, czuła jego oddech. Otworzyła drzwi, a on chciał wejść za nią. Odwróciła się i spojrzała chłopakowi pewnie w oczy.
– Mogę wejść? – zapytał z błyskiem w oku.
– Nie. – odparła całkiem spokojnie.
Chłopak schylił głowę i zaśmiał się lekko pod nosem, po sekundzie znów na nią spojrzał. Oparł ramię o framugę drzwi i powiedział.
– W porządku. Szanuję to.
– Cieszę się.
– Do jutra.
Konrad uśmiechnął się, jakby od niechcenia, odwrócił się i przeszedł kilka kroków. Kasia zamykała drzwi, kiedy zatrzymał się i zapytał:
– Dalej masz świra na punkcie Boga?
– Tak. – odpowiedziała dumnie.
– Spoko. – odparł i wszedł do windy.
Kasia weszła do pokoju, usiadła na łóżku i z rozmyślając nad innym, niż na początku zachowaniem Konrada, patrzyła w różę. Czuła coś dosłownie przez skórę, ale miło spędzony wieczór, zmącał jej myśli. Głęboko westchnęła. Położyła różę na szafce obok łóżka, po czym wyciągnęła z torby podróżnej Pismo Święte. Wygodnie ułożyła się na łóżku i otworzyła Słowo na Liście do Koryntian. Uśmiechnęła się i zaczęła czytać. Czytała tak długo, aż zasnęła.
