Cześć 🙂

Jakiś czas temu w jednym ze świadectw pisałam o cudownym uzdrowieniu z guza i wszystkiego co z nim związane. Chciałabym dziś Wam opowiedzieć o kolejnym cudzie, z którym Bóg do mnie przyszedł… 🙂

Bóg jest dla mnie najważniejszy. Jest takie powiedzenie „Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu”. Szczerze i otwarcie mogę przyznać, że tak rzeczywiście jest 🙂 Każdego dnia osobiście oraz jako rodzina prosimy Boga, by nas prowadził , umacniał. Oddajemy Bogu dosłownie każdą sprawę, a On nas wysłuchuje. Chce jednak byśmy byli wierni wobec Niego. To tyczy się nie tylko mnie i mojej rodziny. Jeżeli chcesz, by Bóg Ci błogosławił, to bądź Mu wierny, przestrzegaj Jego przykazań, oddawaj Mu chwałę! 🙂 Nie zawsze jest łatwo. Otwarcie też mogę przyznać, że nie każdego dnia widzę słońce i tęczę nad sobą… Zgrzyty w rodzinie czy codzienne problemy są w życiu i często są przytłaczające. Bóg jednak wyprowadza z najgorszego dołu i sprawia, że ja, moja rodzina i każdy z nas wychodzi z niego silniejszy 🙂 Bóg jest cudownym Ojcem, który nigdy nie opuszcza swoich dzieci 😀

Zdarza się, że odstępuję od Boga. Świadomie czy też nie, grzeszę! Każdy grzeszy, a człowieka bez grzechu nie ma. Takie odstępowanie od Boga chętnie wykorzystuje Zły. Każde zamieszanie, zabieganie…. Zapomnienie o modlitwie… Zapomnienie słów Jezu ufam Tobie!

Bez względu na grzech mój czy Twój, Bóg nie zapomina o swoich dzieciach i walczy o nie do końca! 🙂

Z takim wstępem opiszę Wam pewne wydarzenie sprzed tygodnia….

Nadszedł wtorek. Dzień, na który zawsze czekam z utęsknieniem,  gdyż tego dnia odbywają się spotkania w mojej wspólnocie 🙂 Dzień mijał i z początku nic nie wskazywało na to, że coś ma się wydarzyć. W pewnym momencie atmosfera w domu szybko zaczęła się zagęszczać… Mój młodszy brat grał w grę na internecie i strasznie przy tym podnosił głos, przeklinał, obrażał kolegów. Nie spodobało się to mojej młodszej siostrze. W odwecie na zachowanie brata sama zaczęła na niego krzyczeć. Z początku zachowałam spokój. Kiedy jednak brat nie przestawał krzyczeć i bluźnić, to odłączyłam router, internet przestał działać. Mój brat jednak nie zamilkł, a swój gniew z komputera przerzucił na mnie i siostrę. Po chwili zaczęłam krzyczeć razem z moim rodzeństwem. Wszystkim nie podobało się wszystko i wszyscy. Awantura zwiększała swój zasięg… W końcu nastała cisza, ale była to cisza pod ogromnym napięciem. Ostatecznie na spotkanie nie poszłam i wściekła zostałam w domu. Kiedy mama wróciła z pracy, to ruszył temat awantury, ale szybko się skończył. Temat wrócił, ale następnego dnia… Znów ruszyły oskarżenia: kto zaczął, co się stało….. Efekt był taki, że mama nakrzyczała na wszystkich. Odkąd poranna „rozmowa” ruszyła, to ja dalej byłam wściekła na brata i na to, ze nie widzi swojego problemu. W końcu ze stresu całe ręce zaczęły mi dygotać, bo trząść, to za mało powiedziane… Minęła godzina, a w jej trakcie moja wściekłość, zdenerwowanie, stres rosły. Usiadłam na krzesło i niemalże znikąd, nagle pojawił się silny ból w klatce piersiowej. Po chwili nie mogłam już oddychać. Zaczęłam się dusić, a w moim odczuciu klatka była niemalże zgniatana. Była to zapaść (tak stwierdził lekarz po opisaniu objawów i przebiegu ataku – efekt ogromnego stresu). Po chwili padłam na podłogę. Całe ręce, ramiona rzucały się w przypływie drgawek jak oszalałe. Głowa gwałtownie unosiła się w górę i szybko opadała. Usilnie próbowałam złapać oddech. Momentami tchawica kompletnie się zatykała, a innym razem łapałam ochłapy powietrza z uczuciem, jakbym miała w gardle wodę lub zasysała rozrzedzone powietrze. Po krótkim ataku zapaści, nastąpił silny (ok. 10 minut) atak padaczki. (Dodam tylko, że ostatnią zapaść miałam około 2 lat temu, jeszcze przed uzdrowieniem.) Kompletnie straciłam poczucie życia, świadomości czy czegokolwiek innego…

Już na początku, kiedy atak się zaczął, do pokoju weszła mama. Najspokojniej w świecie położyła dłoń na moich plecach i zaczęła się modlić. Kiedy padłam na podłogę, mama zawołała młodszą siostrą. Obie trzymały dłonie na moich plecach i wspólnie śpiewały Jezu ufam Tobie! Z każdym kolejnym słowem do Pana było już lepiej. Czułam jak opuszcza mnie ból, ucisk i przerażenie. Drgawki zaczęły mijać i oddech wracać. Z ostatnim ich słowem Amen! wszystko znikło. Moja psychika, moje ciało uspokoiły się. Nie czułam już nic po za narastającym pokojem 🙂

Postąpiłam źle. Zgrzeszyłam. Każdym słowem pełnym nienawiści wobec brata biczowałam Chrystusa. Zły wykorzystał to, co się stało. Chciał, bym uwierzyła w to, że jest źle. Chciał, bym pozwoliła ukraść sobie uzdrowienie! Bóg nie zabiera raz danej łaski i tylko diabeł po przez kłamstwa próbuje je skraść. Pomimo ataku fizycznego oraz późniejszych myśli pełnych kłamstw, nie uwierzyłam w to! Jeszcze raz ogłosiłam, że Bóg jest moim wspaniałym Królem! Moim Ojcem! Ogłosiłam, że Bóg mnie uzdrowił! Sprzeciwiłam się kłamstwom, które diabeł próbował mi wmówić. I znów w moim ciele i duszy zapanował spokój! 😀 🙂

Nie wiem jak to odbierzecie. Nie wiem czy każdy to zrozumie i pojmie sens tego świadectwa. Piszę je tak, jak potrafię 🙂 Bogu oddaję resztę. Jezu ufam Tobie!

Pozdrawiam

Kmacisia<3