Witajcie Kochani! 🙂

Chciałabym dziś Wam opowiedzieć o rzeczy, sprawie, praktyce, która od jakiegoś już czasu ma dla mnie ogromne znaczenie, ale także dostrzegłam ogromną jej wartość i każdego dnia doceniam ją coraz bardziej. Dokładnie mam na myśli modlitwę, ale nie modlitwę jako zwykłą, odklepaną formułkę, ale prawdziwe spotkanie z Bogiem. I w tym miejscu chciałabym podzielić się z Wami, jak m.in. wygląda moja modlitwa z rodziną. Codziennie wieczorem zbieramy się wspólnie i po prostu siadamy, jak komu wygodnie. Skąd taki skandaliczny pomysł? Nauczyłam się tego prawie dziesięć lat temu na rekolekcjach. Spotkanie z Bogiem, czyli modlitwa ma być spotkaniem z Bogiem, skupieniem się na Nim, a nie ciągłym roztkliwianiem się, czy bolą mnie kolana, czy coś mnie uwiera, a może robi mi się słabo, dlatego po prostu siadamy jak komu wygodnie, nikt się wtedy nie wierci i nie przeszkadza sobie, i innym. Kiedy wspólnie się modlimy, zawsze zaczynamy od zaproszenia Boga, Jezusa, Ducha Świętego do modlitwy, by Duch Święty prowadził tę modlitwę i otwierał nasze serca. Uwielbiamy Boga i dziękujemy mu za każdy dar, łaskę, która przyjdzie do głowy, czy to za dzisiejszy sukces, czy za kolejny przeżyty dzień, za szklankę dobrej herbaty, uśmiech drugiej osoby, a przede wszystkim za to, że Jezus jest i jest z nami. Później zwykle prosimy i przepraszamy, a także przebaczamy, sobie, bliskim, a nawet Bogu. Oczywiście nie dlatego, że Bóg coś zrobił złego, ale dlatego, by wyrzucić z serca żal i pretensje. Coraz częściej przepraszamy na modlitwie także siebie nawzajem. To niesamowite, że modlitwa, wspólna modlitwa jest nie tylko spotkaniem z Bogiem żywym i prawdziwym, ale także naszym rodzinnym spotkaniem, to czas, kiedy jednoczymy się jako rodzina, stajemy się sobie bliżsi, silniejszy. Między dziękczynienie, uwielbienie, przepraszanie i proszenie są wplecione nieodłącznie pieśni. Nie ma ustalonych. Duch Święty podpowiada, śpiewaj to, to śpiewamy to. Potem odmawiamy najpierw tajemnice różańca, a także modlitwę 7 Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo…, a na końcu modlitwę do św. Michała Archanioła i otwieramy Pismo Święte. Co jest ważne to, to, że nasza wspólna modlitwa nigdy nie jest taka sama i naprawdę nie chodzi o to, by co dzień wiernie kopiować ten sam wzór, ale by dać prowadzić się właśnie Duchowi Świętemu. Dlaczego o tym piszę? Być może to wszystko stanie się dla kogoś wsparciem, wskazówką, a może odpowiedzią na niektóre pytania. To moje doświadczenia, które budowały się przez lata, każdy może mieć oczywiście inne, a to nie jest jedyny wyznacznik dla każdego.

Idąc jednak dalej, wytrwała modlitwa sprawiedliwego. Czy jestem sprawiedliwa? Nie. Któż jest? Nie ma ani jednego, jednak w zdaniu „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego” (Jk 5, 16), kryje się wielka obietnica. Ja, My, Wy, nikt z nas nie jest sprawiedliwy, w każdym można się czegoś doszukać, znaleźć jakąś skazę. Jezus jednak daje nam tę obietnicę, bo to nie my jesteśmy sprawiedliwi, lecz On. Na modlitwie jednoczymy się z Nim i to dzięki Jego ofierze wytrwała modlitwa sprawiedliwego przynosi owoce. Czy tak rzeczywiście jest, czy to tylko kolejne czcze gadanie o Bogu, który nic nie robi? To jak na to spojrzymy, zależy od nas, a także od tego, czy pozwolimy, by Duch Święte pokazywał nam wielkie rzeczy, których pragniemy i oczekujemy. Dla mnie jest to największa prawda, lecz nie dlatego, że ktoś inny mi to powiedział, ale dlatego, że tego doświadczyłam i doświadczam. Przełomem dla mnie w patrzeniu na długą i wytrwałą modlitwę, była dla mnie modlitwa za brata. W sierpniu ksiądz Chmielewski zapoczątkował akcje, jeśli tak to mogę nazwać, zaadoptuj nieprzyjaciela Kościoła. Od sierpnia, aż do dziś codziennie na Koronce do Bożego Miłosierdzia i na wspólnej modlitwie wieczornej, zawierzałam brata Jezusowi i Maryi, i prosiłam o jego uświęcenie. Z dnia na dzień nic takiego wyjątkowego się nie działo, ale z perspektywy ostatnich miesięcy widzę zmianę w nim. Mój brat stał się milszy, bardziej otwarty, wyrozumiały i chętniej spędza z nami czas. Codziennie jest uśmiechnięty i widać jak cieszy się naszym towarzystwem. Czy stał się już wierzący? Nie. To jednak nie oznacza, że nie wyszło. Będę modlić się dalej, bo widzę tę zmianę, widzę, co się wydarzyło, zmieniło przez ostanie pół roku, bo „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego” (Jk 5,16).

Bóg Cię kocha i to czy odpowiesz na Jego miłość, zależy i wyłącznie od Ciebie, masz wolną wolę. Nikt też nie dochodzi do ideału w kilka chwil, to gdzie dziś jestem jako wierząca, gdzie jest moja rodzina, to budowało się przez ostatnich 10 lat i uważam, że wciąż to za mało. Chcę widzieć więcej, chcę doświadczać Boga więcej, dziś i każdego dnia. Chcę być Jego uczniem, a nie tłumem, który tylko idzie za chlebem. I jeszcze jedna, ale myślę, że bardzo ważna rzecz. Modlitwa nie jest łatwa. Często wymaga poświęcenia, walki z rozproszeniami. Doświadczam tego niemalże na każdej modlitwie, napastliwe myśli pojawiają się dosłownie natychmiast, gdy zaczynam się modlić. Czy to znaczy, że źle to robię? Nie. Popatrz na to inaczej, Twoja modlitwa w Bogu jest tak ważna, że szatan za wszelką cenę, chce Cię od niej oderwać. Jest na to naprawdę prosty sposób. Oddawaj Bogu Chwałę we wszystkim, w każdej nawet najbardziej bluźnierczej myśli. Dlaczego? Bo szatan nie będzie nic robił na chwałę Boga. Gdy siostra Faustyna spotkała sforę psów, które powiedziały, że ją rozszarpią, to ta odpowiedziała im, że na chwałę Bożą, a te uciekły ze skowytem. Ufaj Bogu, nie wiesz czegoś, szukaj, módl się, czytaj Pismo Święte. Na chwilę obecną boleję, że nie należę do żadnej wspólnoty, gdyż nie ma takiej blisko miejsca mojego zamieszkania, ale łączę się we wspólnotach internetowych, słucham Witka Wilka, O. Szustaka i Pawlukiewicza, Marcina Zielińskiego i nieustannie czytam Słowo Boże, a To jest żywe i prawdziwe.

Pozdrawiam

Kmacisia ❤