Cześć 🙂

Dawno nie pisałam żadnych świadectw. Dziś podzielę się z Wami pewną historią. Historia ta jest o przejściu z nienawiści do pokoju. I na dodatek to historia moich najbliższych… 🙂 Postanowiłam się nią z Wami podzielić, aby pokazać, że Bóg działa codziennie i to w bardzo prosty, często niezauważalny sposób. Dla uproszczenia sprawy skróciłam imiona bohaterów tej opowieści: Aś – młodsza siostra, Ew – starsza siostra, Sk – partner starszej siostry 😉

Historia ta ma swój początek „dawno, dawno temu”, ale nie będę wchodzić w szczegóły jej początku. W każdym razie moja starsza siostra kilka lat temu związała się z mężczyzną, od którego moja rodzina doświadczyła wiele przykrości. Przez lata nagromadziło się tego tyle, że cała moja rodzina zaczęła nienawidzić moją siostrę i jej życiowego partnera. Oddając życie Bogu postanowiłam wyrzec się nienawiści i oddać, te wszelkie przykrości, żal i ból Bogu. Robię to codziennie i ciągle powtarzam „Jezu, troszcz się Ty!” I ja oraz moja mama przebaczyłyśmy im obojgu. Jednak moja młodsza siostra miała z tym ogromny problem, a co najgorsze, to nie chciała przebaczyć. Wiele razy chciałyśmy naprawić relacje między nami, a rodziną jaką założyła Ew. Kawa, herbata, krótkie i długie rozmowy, wspólne organizowanie chrztu dla najmłodszej i tak dalej… Przed każdym spotkaniem Aś musiała się psychicznie przygotować. Im wcześniej tym lepiej i tym więcej mogła się nakląć. Na samą myśl o kolejnym spotkaniu z Ew i Sk dostawała niemalże spazmy. Nienawiść do nich było widać w oczach Aś, w jej nerwowym zachowaniu… Jednak najbardziej było to słychać.

W maju przyszedł czas komunii św. Agi, mojej najstarszej siostrzenicy, a córki Ew (to właśnie dzieci Ew są w rodzinie zastępczej u mojej mamy). Robiąc listę gości na komunie, nie pominęliśmy Ew i Sk. Przynajmniej tydzień przed komunią Aś zaczęła wulgarny, pełen czarnych scenariuszy koncert dotyczący Ew i Sk. Ciężko było tego słuchać, ale Aś zamilknąć nie chciała. Mimo obaw co do spotkania, dalej i wciąż powtarzałyśmy „Jezu, troszcz się Ty!” W końcu przyszedł czas komunii św. Całe spotkanie przebiegło w miłej i spokojnej atmosferze. Aś, jednak przez cały czas wychodziła z pokoju, aby nie patrzeć na twarze Ew i Sk.

Czas mijał i jakby nic się nie zmieniało. „Jezu, Troszcz się Ty!” Te słowa wciąż głośno brzmiały. W końcu przyszedł początek grudnia i chrzest Madzi (najmłodszej córki Ew). Wszystko co potrzebne było już kupione wcześniej (termin był przesuwany). Tylko zrobić pyszny obiad i udać się do kościoła na uroczystą mszę świętą… Przed chrztem, jak i przed komunią, Aś nie mogła sobie darować koncertu „słodkich” słów. Przez chwilę, nawet mi zaczęło się udzielać. Jednak oddałam wszystkie niepokoje Bogu i to samo poleciłam Aś. „Jezu, troszcz się Ty!” I coś się wydarzyło. To coś może wydawać się głupie czy mało ważne. Sama dostrzegłam, to coś dopiero po czasie. Aś klęła i wymyślała czarne scenariusze, ale nie robiła tego tak długo. Zaczęła równo trzy dni przed chrztem. Żaden z jej czarnych scenariuszy się nie sprawdził. Atmosfera w kościele oraz spotkanie przy obiedzie było bardzo miłe i przyjemne. Aś nie wychodziła z pokoju, a Ew i Sk byli wobec wszystkich bardzo życzliwi. „Jezu, troszcz się Ty!”

Po chrzcie przyszły święta Bożego Narodzenia. Co roku zapraszaliśmy tylko Ew, ale w tym roku pełni entuzjazmu zaprosiliśmy również Sk. Przygotowania szły gładko. Sprzątanie, gotowanie, no i własne serca 🙂 We świątecznej pogoni dalej brzmiało „Jezu, troszcz się Ty!” Przyszła Wigilia, a zaraz potem Boże Narodzenie. Już na samym wejściu Ew i Sk zaczęli wszystkim składać życzenia. Uśmiech na ich twarzach był bezcenny… 🙂 Do tego Aś. Cały czas zadowolona, uśmiechnięta, dusza towarzystwa. Nic i nikt jej nie przeszkadzał. Wspólne rozmowy, wspólnie spędzony czas, pyszne jedzenie. Jak na pierwsze wspólne Święta z Ew i Sk było wspaniale 🙂 Chyba lepszej atmosfery nie mogłam sobie wyobrazić. Do tego Aś nawet przez chwilę nie klęła na przyjście Ew i Sk. Nie miała problemu z ich towarzystwem czy rozmową z nimi. „Jezu! Troszcz się Ty!”

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Ew wpadła do nas po Świętach na kawę. Tak sama z siebie i tak bez powodu (co wcześniej raczej się nie zdarzało). Aś z uśmiechem na twarzy zrobiła kawę Ew i nic złego już nie mówiła. Na dodatek podsumowanie tych wydarzeń zrobiłam wraz z mamą i Aś po Świętach. Zauważyłyśmy wspólnie jak powoli, ale cudownie Bóg uzdrowił emocje Aś, jej nastawienie do innych. Zresztą nie tylko o nią Bóg się zatroszczył. Dotknął również Ew i Sk. I choć może w życiu nie widzą jeszcze zbyt wiele Boga, to On właśnie teraz ich prowadzi i uzdrawia ich relacje, emocje i wszystko czego potrzebują 🙂 Być może oni również dostrzegą to po czasie, ale Bóg będzie działał pomimo to.

To takie proste „Jezu! Troszcz się Ty!” Na głos i w sercu. Bezwarunkowe oddanie się Bogu, zaufanie Mu niesie za sobą wiele dobra. Zapewne znajdą się tacy, którzy będą chcieli temu zaprzeczyć. Jednak taka jest prawda. Kilka prostych słów wystarczy, aby Bóg zbudował w Tobie zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, pokój, miłość, radość i jeszcze wiele więcej 🙂 Bóg jest dobry cały czas i nic tego nie zmieni. Pójście za Nim zależy od Ciebie. Jeden Twój krok, to wszystko. On zrobi resztę 🙂

Po prostu „Jezu! Troszcz się Ty!”

Pozdrawiam

Kmacisia ❤