Dzień zaczął się dość niezwykle. W końcu Madzia wróciła wczoraj z wakacji. Od rana była bardzo podekscytowana. Szybko pościeliła łóżko, zjadła śniadanie i umyła po sobie talerzyk. Zaraz też pędem pobiegła do biurka, przy którym zwykle odrabiała lekcje, by z pierwszej szufladki wyjąć ulubiony ołówek. Na biurku leżały kartki, więc Madzia bez zastanowienia wzięła się do pracy. Przez kilkanaście minut z ogromnym skupieniem kreśliła kółka i kreski. W pewnej chwili do pokoju weszła mama.

– Co robisz Madziu? – zapytała mama.

– Rysuje. – odparła Madzia.

Zupełnie tak, jakby nie chciała, by jej przeszkadzano w artystycznym szale.

– A co rysujesz? – zapytała mama.

– Babcię i dziadka. – powiedziała Madzia.

Czy naprawdę musi odpowiadać na takie pytania? Przecież od razu widać, że to babcia i dziadek. Madzia nie rozumiała, czemu mama tego nie zauważyła. Odłożyła ołówek i wyciągnęła z szuflady w biurku piórnik z kredkami. Wysypała wszystkie i złapała za różowy kolor. Przymierzyła kredkę do ust babci na rysunku i zapytała:

– Mamo, czy ten kolor pasuje do babci?

Mama dalej stała za Madzią i usilnie próbowała znaleźć podobieństwo pomiędzy babcią a rysunkiem.

– Babcia maluje usta szminką. To elegancka staruszka. Może czerwony? – powiedziała miło mama.

Madzia przyjrzała się czerwonej kredce, westchnęła głęboko i zaczęła malować babcine usta.

– A wiesz Madziu, nawet podobna ta babcia na rysunku. – odparła z entuzjazmem mama.

– Wiem. – odparła pewna swego Madzia.

Mama wyszła z pokoju, a Madzia uzupełniała rysunek o kolejne kolory. Czerwone usta, bordowe włosy, niebieskie oczy i kremowa buzia. A teraz dziadek. Usta też może mieć czerwone, włosy raczej siwe, oczy brązowe, a buzia też kremowa. Zabawnie wyglądała ta mała dziewczynka z kredką w ręku, wystawionym językiem na znak skupieniu i zawiniętymi pod siebie kolanami. Do końca pracy brakowało jeszcze Madzi jednego. Własnoręcznie wykonanych kopert dla babci i dziadka. W końcu taki prezent, jak piękna laurka powinien znaleźć się w kopercie. Madzia złapała za kolejną kartkę, gdy usłyszała, jak mama woła ją z kuchni.

– Madziu! Obiad! – zawołała mama.

– Dopiero było śniadanie! – odpowiedziała głośno z pokoju Madzia.

– Proszę tu szybciutko przyjść. – zawołała jeszcze raz mama.

Madzia wiedziała, że z mamą nie ma żartów, a szczególnie kiedy woła na obiad. W ostateczności nie dostałaby deseru, gdyby szybciutko nie pojawiła się w kuchni. Odłożyła kartki i ze smutkiem na twarzy powędrowała do kuchni. Usiadła na krześle i wszystkim obecnym, pokazała swoją smutną buzię.

– Co się stało? Ej Madziu… Co to za mina? – zapytał zmartwiony tata.

– Bo mama… – zaczęła szeptem Madzia – Bo mama….

– Madziu nie szepczemy – powiedziała mama.

Madzia po raz kolejny była przekonana, że mama albo ma uszy jak słoń, albo jak lis. Zawsze wszystko słyszy i głównie to, co Madzia wolałaby jej nie mówić.

– Mama przerwała mi robienie kopert. – powiedziała trochę głośniej Madzia.

Tata zmarszczył brwi i powiedział prawie poważnym tonem:

– O nie. Mamo jak mogłaś? Madzia mogła zostać listonoszem.

– Nie! Tato…. – Madzia poczuła się, zupełnie nie zrozumiana.

Mama uśmiechnęła się i podała Madzi talerz z makaronem i szpinakiem, a zaraz po tym tacie i sobie.

– Smacznego! – powiedziała mama.

– Dziękujemy! – odparła Madzia.

Z ogromnym smakiem wciągała kolejne kluski otoczone gęstym sosem szpinakowym.

– Mniam! – powiedziała nagle.

Rodzice uśmiechnęli się tylko i jedli dalej. Po chwili jednak mama zapytała.

– Do czego ci te koperty Madziu?

– Do rysunków. – westchnęła Madzia.

– Wyślesz je dziadkom? – zapytał tata.

– Nieee. – odparła niezadowolona Madzia.

Czasem rodzice nic nie rozumieją. Przecież skoro jest ich córką, to powinni wszystko rozumieć i wszystko wiedzieć.

– A więc co z nim zrobisz? – zapytała mama.

– No… Dam je babci i dziadkowi w Święta. – odparła Madzia.

Mama i tata spojrzeli na siebie zdziwieni.

– Do Świąt jeszcze daleko. Rysunki będą czekały tak długo? – zapytała mama.

Madzia znów spojrzała na rodziców z niedowierzaniem.

– Przecież Święta są za dwa dni. – oznajmiła Madzia.

Tata zaśmiał się i pokręcił głową.

– Co ty mówisz, Madziu? – zapytał tata.

– No przecież powiedziałam. – odparła z pretensją Madzia.

Tym razem mama spojrzała na Madzie marszcząc brwi.

– Madziu… – zaczęła mama. – Nie mów do nas tym tonem.

– Mówię normalnie. – obruszyła się Madzia.

– Madziu. – powiedział stanowczo tata.

Dziewczynka zamilkła. Zupełnie nie wiedziała, o co chodzi rodzicom. Wolała być u babci i dziadka, tam mogła robić, co tylko chciała. Nikt na nią nie krzyczał, gdy stłukła wazon babci, ani nikt nie kazał jej iść spać, gdy śpiewała na cały głos w środku nocy. Dziadkowie byli jej brawo, a mama na pewno, by kazała iść jej spać.

– Madziu, dlaczego jesteś niemiła dla mamy? – zapytał spokojnie tata.

– Mama nic nie rozumie i ciągle coś ode mnie chce. – powiedziała z rozżaleniem Madzia.

Mamie zrobiło się przykro. Wstała i wyszła z kuchni. Tata spojrzał gniewnie na Madzie.

– I co teraz? – zapytał.

– To nie przeze mnie. – odparła Madzia.

– Nie? A kto był niemiły dla mamy? – zapytał znów tata.

Madzia westchnęła. Szybko przemyślała sytuację i odparła:

– Ja. – zwiesiła głowę i dodała jeszcze – Pójdę przeprosić mamę.

– Dobrze, ale najpierw powiesz mi, skąd wzięły się twoje dziwne pomysły. – powiedział tata.

Madzia znów głęboko westchnęła.

– Tato. Babcia powiedziała, że przyjadę do nich na Święta. A przecież mama, zawsze dzwoniła dwa dni wcześniej, by powiedzieć babci, że do niej pojadę. – powiedziała niemalże jednym tchem Madzia.

– No tak. – odparł tata.

– No właśnie. – dodała Madzia.

Tata uśmiechnął się i zapytał:

– Madziu, a czy mama dzwoniła dziś do babci?

Madzia zastanowiła się przez chwilę. Przymknęła jedno oko, a potem drugie.

– Nie. – powiedziała.

To skomplikowało sprawę. Jednak rysunki będą musiały długo poczekać w kopercie. A mama? Mama jednak nie mogła wiedzieć, że Święta są za dwa dni, skoro nie dzwoniła do babci. Teraz pozostaje jedno pytanie. To kiedy są Święta?

– Tato… A kiedy są Święta? – zapytała Madzia.

– Oj Madziu! – tata złapał się za głowę. – Za pół roku.

O nie! Strasznie długo. Madzia znów posmutniała. Bez słowa wstała i chciała pójść do swojego pokoju.

– Zaraz! Zaraz! – zawołał tata.

Madzia odwróciła się i spojrzała pytająco na tatę.

– A mama? – zapytał tata.

Dziewczynka zwiesiła smutno głowę i powędrowała do pokoju rodziców. Puk! Puk! Zastukała do drzwi.

– Proszę. – odparła mama.

Madzia weszła i niezręcznie ocierała dłońmi o siebie. Jej oczy błądziły po podłodze. Pierwszy raz poczuła, że jest jej tak bardzo wstyd.

– Mamusiu… – powiedziała Madzia.

Mama spojrzała na Madzie, a ta usiadła obok niej na łóżku.

– Przepraszam. – powiedziała ściszonym głosem Madzia.

Mama przytuliła do siebie Madzię i pocałowała ją w główkę.

– Mamusiu. – powiedziała Madzia.

– Tak? – zapytała mama.

– Jak znów powie mi coś babcia, to najpierw powiem o tym tobie. – odparła po cichu Madzia. Mama całą rozmowę taty i Madzi słyszała przez drzwi, więc wiedziała o co chodzi.

– Cieszę się Madziu. – odparła mama,

– Teraz namaluje ciebie mamo! – zawołała entuzjastycznie Madzia i wybiegła z pokoju.

Madzia to 9-letnia dziewczynka, którą wszystko ciekawi i wszystko chciałaby wiedzieć, a przede wszystkim wszystko wie najlepiej. Ma swój świat i swoje kredki.